Netflix – streamingowy gigant, niegdyś okrzyknięty ulubieńcem Wall Street, ogromnie skorzystał na pandemii, podczas której miliony ludzi zaszyły się w domach spędzając czas przy filmach i serialach. Rynek nagrodził ogromny napływ przychodów i subskrybentów firmy, ponieważ akcje wzrosły o 140% z pandemicznego dołka (300 USD za akcję) do najwyższego poziomu 700 USD za akcję w listopadzie 2021 r.
Od tego czasu ceny akcji spadły o około 41% od początku roku, a tuż po ogłoszeniu wyników za I kwartał spadły jeszcze bardziej – o kolejne 25%. Obecnie są notowane na poziomach ostatnio widzianych w 2018 r. To niewiarygodne, biorąc pod uwagę, że Netflix pozyskał od tego czasu miliony subskrybentów i wygenerował miliardy przychodów, jednocześnie wykazując spore zyski.
Mimo, że wyniki finansowe spółki po pierwszym kwartale były całkiem przyzwoite, kluczowe okazały się inne dane. Firma po raz pierwszy od 10 lat odnotowała spadek liczby płatnych użytkowników, co dodatkowo rozminęło się prognozą zarządu, która zakładała wzrost o 2,5 miliona subskrybentów netto w pierwszym kwartale. Ponadto, zarząd przewiduje również utratę kolejnych 2 milionów subskrybentów netto w drugim kwartale.
Inwestorzy od dawna postrzegali Netflixa jako spółkę wzrostową, której wycena jest uzależniona od konsekwentnego zwiększania bazy abonentów o dwucyfrowe wartości w ujęciu rocznym. W momencie, gdy Netflix powiększa swoją bazę subskrybentów może następnie podnieść ceny swoich kont na różnych poziomach. Prowadzi to bezpośrednio do wzrostu przychodów, zysku brutto i przepływów pieniężnych. Dlatego inwestorzy postrzegają utratę abonentów przez spółkę jako znak, że potencjalnie osiągnęła ona dojrzałość pod względem wzrostu, co ograniczyłoby jej przyszłe przychody i zyski.
Utratę subskrybentów w pierwszym kwartale można częściowo wytłumaczyć zawieszeniem świadczenia usług firmy w Rosji. Doprowadziło to do utraty 700 tys. subskrybentów. Pomijając tę okoliczność Netflix zyskałby 500 tys. nowych użytkowników. Niemniej jednak, liczba ta nie robi wrażenia, jeśli zestawimy ją z wynikami w I kwartale 2021 r. Wówczas spółka pozyskała blisko 4 mln abonentów. Co więcej, na pespektywy przyszłego wzrostu rzutuje rosnąca konkurencja w postaci mocnych graczy. W ciągu ostatnich 2 lat różne firmy z branży rozrywkowej i technologicznej uruchomiły wiele usług przesyłania strumieniowego, a wśród nich znajdują się takie marki jak: Disney+, HBO Max, Apple TV+, Amazon Prime Video. W związku z tym niektóre własności intelektualne, które były dostępne w Netflix musiały zostać usunięte z platformy. Dobrym przykładem jest uniwersum MCU (Marvel) dostępne tylko w Disney+. To z kolei spowodowało, że Netflix musiał wyłożyć fortunę na tworzenie bardziej oryginalnych treści, aby zachęcić ludzi do dalszego odnawiania subskrypcji, a także pozyskać nowych użytkowników. Wydatki na treści będą musiały rosnąć w nadchodzących latach w celu konkurowania o klienta. Ma to bezpośredni negatywny wpływ na zyski i przepływy pieniężne spółki Netflix.
Należy przyznać, że Netflixowi udało się stworzyć chwytliwe seriale, takie jak Stranger Things, czy Squid Game. Jednak, chociaż łatwo jest zachęcić nowe osoby do zarejestrowania się w celu oglądania „gorących” nowości, trudniej jest skłonić użytkownika do kontynuowania subskrypcji po zakończeniu oglądania najnowszego hitu.
Obecne inflacyjne środowisko, także nie wpływa korzystnie na działalność Netflixa. Inflacja powoduje uszczuplenie portfeli gospodarstw domowych. Rosną wydatki na podstawowe potrzeby takie jak żywność i energia. Konsumenci wycofują się z niektórych niepotrzebnych kosztów, do których możemy zaliczyć rozrywkę i usługi streamingowe.
W zestawieniu z innymi spółkami technologicznymi działalność Netflixa wydaje się słabo zdywersyfikowana i opiera się tylko na jednej gałęzi. Ponadto firma nie wykorzystuje wolnych środków do rozwoju w nowych sektorach. Produkcja filmów i seriali oraz zakup licencji wymaga ogromnych nakładów finansowych. Ma to przełożenie na stosunkowo duże zadłużenie w zestawieniu z zasobami gotówki przedsiębiorstwa. Przy rosnących stopach procentowych w USA koszt pozyskania kapitału będzie jeszcze większy.
Oprócz wewnętrznych problemów Netflixa na rynku panuje obecnie negatywny sentyment. Od początku roku wiodące amerykańskie indeksy takie jak S&P500 i Nasdaq znajdują się w korekcie. Wśród inwestorów zapanował strach związany z inflacją, podwyżką stóp procentowych, zacieśnianiem polityki monetarnej przez FED, wojną, czy ponownym lockdownem w Chinach. Ceny akcji spółek technologicznych, które okazały się jednymi z największych zwycięzców giełdowego odbicia po krachu z marca 2020 r., gwałtownie spadają. W trakcie rynkowych korekt i negatywnego sentymentu wszelkie nienajlepsze informacje podwójnie odbijają się wycenie spółki. To właśnie spotkało Netflixa. Mimo, że wciąż pozostaje on liderem w swojej branży, ceny akcji spadły o ponad 70% od szczytu.
W branży streamingowej panuje silna konkurencja z takimi gigantami jak Disney, HBO Max i Peacock. W tej przestrzeni może być wielu zwycięzców, niemniej wiąże się to z miliardowymi nakładami finansowymi w celu tworzenia bardziej angażujących treści, aby przyciągnąć więcej subskrybentów. Chociaż może to być korzystne dla konsumentów, ponieważ otrzymają oni więcej wysokiej jakości streamingowej rozrywki, nie wróży to dobrze wynikom tych firm, zwłaszcza jeśli wydatki na produkcję treści przewyższą wzrost przychodów.
Zakup akcji spółki Netflix był jedną z najlepszych inwestycji w ciągu ostatnich 20 lat. Nie mniej jednak, każda wielka firma w historii przechodzi okres trudności, w którym przyszłość wydaje się niejasna, jeśli chodzi o zdolność do pozostania liderem. Przeżywali to, także tacy giganci jak Microsoft, czy Apple. Czas pokaże, czy Netflix będzie potrafił znaleźć nową ścieżkę rozwoju.
foto: netflix.com